Na początek dobra wiadomość dla miłośników kotów: w Dusseldorfie koty jednak występują i mają się dobrze. Wiedziałam w końcu przedstawiciela tego gatunku na barbeque u koleżanki – wyglądało na to, ze jedyną rzeczą, jaka mu przeszkadza w kociej szczęśliwości jest dzwoneczek, który Ktoś przywiązał mu do obróżki.
Zrobiłam sobie dziś malą wycieczkę do tzw. Mediahafen, czyli nowoczesnej części miasta, w której zlokalizowane są biura m.in tutejszej telewizji. Jest to punkt obowiązkowy każdej wycieczki, z dwoch powodów:
1. Rheinturm – czyli wieża widokowa, będąca znakiem rozpoznawczym dla miasta. Na szczycie jest też bardzo poshy restauracja, która obraca się o ileś tam stopni w ciągu godziny. Dla zakręconych w sam raz:)
2. Budynki Gehry'ego – dwa powykrzywiane budynki (na zdjęciu), pokazywane we wszystkich przewodnikach po mieście.
Wszystko wskazuje na to, że nie jestem target grupą wycieczek do Mediahafen, bo szczerze mówiąc nic mnie tam nie powaliło. Może zrzucmy to na karb pogody pod psem (w języku lokalsów: Hundewetter) i fakt, że nie wjechałam na wieżę (bo widoczność była słaba – przynajmniej tej wersji się trzymajmy)
Człowiek o wyglądzie podstarzałego hippisa, który siedzi przy stoliku obok ma torbę z sentencją „Menschensein heisst lesen" – Człowieczeństwo oznacza czytanie. Ładne. Zwłaszcza, ze tym razem drogowskaz idzie drogą, którą wskazuje – Hippis pogrążony jest w lekturze….
Przy okazji wycieczki do Mediahafen odkryłam chyba mój ulubiony sklep. Przy Citadellastrasse, przy której znajdują się m.in. antykwariaty, znalazłam uroczy sklepik z bizuterią, torebkami i innymi babeczkowymi skarbami. Co zabawne, gdy weszłam do środka, okazało się, że wlaścicielka niefrasobliwie wyszła zostawiając sklep na pastwe klientek;) Po dobrych 20 minutach jakis mężczyzna zajrzał przez okno wystawowe i zwijając się ze śmiechu zaczął nawoływać właścicielkę, żeby zaczęłą pilnować swojego biznesu. Zabawne.
Do miłych miejsc zaliczyłabym jeszcze sklep z cukierkami „Tante Emma" („Ciocia Emma" – co za właściwa nazwa!) oraz Chocolaterie – czyli, bez owijania w bawełnę – sklep z czekoladą. Nie jest może tak urokliwy jak jego szwajcarskie odpowiedniki, ale mimo wszystko lubie do niego zaglądać.
Nie wiem, czy już wspominałam, ale tutaj każdy Neudusseldorfer/in dostaje taki zestaw powitalny. W pudełku przypominającym pudełko na pizzę znajduje się mini mapa miasta, informacje o komunikacji miejskiej, wskazówki jak zarejestrowac gosposie (to nie zart!) oraz kupon, który w informacji turystycznej może za 5 euro wymienić na specjalny zestaw zniżek.
Dziś zdołałam wreszcie dotrzec do informacji turystycznej w godzinach jej urzędowania i odebrałam swoje znizki. Obejmują przede wszystkim zniżki do muzeow, jakaś przejażdżkę Renem, ale również 1-2 tygodniowe prenumeraty gazet. No, to będę miala co czytac:D i
'Das Leben is fur die, die es geniessen...' 'Życie jest dla tych, którzy potrafią się nim cieszyć..."
niedziela, 5 sierpnia 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz