'Das Leben is fur die, die es geniessen...' 'Życie jest dla tych, którzy potrafią się nim cieszyć..."

niedziela, 30 września 2007

KorpoLife po niemiecku

Znajomy zapytał mnie ostatnio, czy u mnie wszystko ok - zaniepokoił się brakiem znaków życia na blogu... Śpieszę rozwiać wątpliwości: Żyję:) Ostatnio byłam po prostu w nastroju nieprzysiadalnym i by nie demonstrować mojego wrodzonego optymizmu;), omijałam bloga szerokim łukiem.

Ostatni tydzień był Tygodniem Korporacyjnego Żebraka - większość mojej energii życiowej pochłaniało żebranie i błaganie ludzi, by zrobili dla mnie to, co nalezy do ich obowiązków. Na błaganiu, bo metody siłowe (od tupania nogą i gorącej dyskusji na eskalacji do 'szefów szefów') są w przypadku Niemców często nieskuteczne i kończą się fochem gigantem jednostki, na którą próbuję wywierać presję, a następnie... błaganiem;) : 1. o wybaczenie, 2. o zrobienie tego, do czego teoretycznie daną jednostkę zatrudniono w Jedynym Słusznym Banku. A! i najważniejsze: jeśli juz uda się cokolwiek wyżebrać, to koniecznie trzeba wyrazić swój dziki zachwyt nad wolą współpracy i zaangażowaniem...

W czwartek moja irytacja sięgnęła zenitu za sprawą kolegi z jednego z działów informatycznych. Kolega z technologii przygotowujący makro dla mojego projektu stwierdził, że bedziemy potrzebować nowej wersji X i żebym złozyła Wniosek-O-Nic-Nie-Mówiącej-Nazwie. Tak się składa, że wniosek jest rozpatrywany przez departament, który korzysta z faktu, że mamy freeze przed wprowadzeniem Sytemu-Który-Rozwiąże-Wszystkie-Problemy i killuje wszystkie tego typu oddolne inicjatywy biznesu.
Pytam: po co nam nowa wersja X?
Odpowiedz: 'Nie wiem, ale Hans powiedział, że potrzebujemy.'
Wrrrr....
Wysyłam maila do Hansa z prośbą o krótkie techniczne uzasadnienie do wniosku. W odpowiedzi dostaję 80-stronicowy dokument o charakterze ultratechnicznym, link do zasobów na dyskach sieciowych, do których szare żuczki nie mają dostępu i komentarz: 'Jakbyś miałą jeszcze wątpliwości, to zadzwoń'. Wrrrr.... wrrrr.... Wrrr... Dzwonie do Hansa: 'Hans, naprawde doceniam Twoje poczucie humoru. Rozbawileś mnie do łez..."...

Czasem mam ochotę ich wszystkich powybijać... Czuję się trochę jak na froncie - ciągła walka.

Efekt był taki, że w piątek, po całodziennej wizycie w Berlinie padłam na twarz do łożka i obudziłam się 11 godzin później... Zdjęć z Berlina nie załączam, bo widziałam jedynie lotnisko i dawną fabrykę turbin do łodzi podwodnych, w której mieści się call center:/


Jutro (a w zasadzie dziś) zaczyna się kolejny tydzień działań na froncie, tym razem jednak krótszy o jeden dzień - w środę jest Dzień Zjednoczenia i mamy wolne:) To nastraja optymistycznie. Podobnie jak tęcza, którą widziałam wczoraj. Dobry znak:)




niedziela, 9 września 2007

prawie jak tropiki

Rafy koralowe u wybrzeży Egiptu...?











Wodne safarii na Malediwach...?

Krótki urlop na Jukatanie...?








Nie, to Aquazoo. W Dusseldorfie;)
Ponieważ pogoda za oknem nie nastraja optymistycznie, a niemieckie pogodynki z kolejny tydzień z rzędu z uśmiechem zapowiadają postępujące ochłodzenie, postanowiłam odreagować i wybrałam się pooglądać tropikalne rybki.
Już przy wejściu okazało się, że trochę zawyżam średnią wieku - byłam chyba jedną osobą, która nie przyprowadził ze sobą jakiegoś brzdąca:) Reszta dorosłych koncentrowała swoje wysiłki na popychaniu wózków, odklejaniu maluchów od kolejnych akwariów i powstrzymywaniu ich przed pukaniem w szybę z napisem "Prosimy nie stukać w szybę", za którą wygrzewały się węże. Mimo rożnic wiekowych przynajmniej w jednym miejscu moja reakcja była taka sama jak młodszych zwiedzających - w okrągłej sali, w której ściany zastąpiono akwarium z tropikalnymi rybkami, w tym błazenkami. Po wejsciu powiedzialam do siebie: "Nemo". W tym samym momencie młody człowiek obok mnie radośnie zawołał : "Guck mal Mami, es gibt doch Nemo!". Tiaaaaa... Nemo łączy pokolenia...;)
Ubawiłam się jeszcze raz - przy 'szklarni' z krokodylami. Przed wejściem na mostek, z którego można było oglądać te gady, widniał napis: "Krokodyle mogą reagować nerwowo i nagle wyskoczyć z wody". Normalnie, prawie jak tropiki...;)