'Das Leben is fur die, die es geniessen...' 'Życie jest dla tych, którzy potrafią się nim cieszyć..."

niedziela, 25 listopada 2007

wielkie buuuu...

Wszystkich mieszkańców Dusseldorfu, którzy dziś, wiedzeni myślą o grzanym winie, ruszyli na Altstadt, spotkał srogi zawód. Weihnachtsmarkt zamknięty na cztery spusty. Ani jednego pieczonego kasztana, ani jedenej kolędy rozbrzmiewającej przez głośniki. Szaro,pusto i głucho.

Ot, świetna ilustracja niemieckiego podejścia do biznesu. W listopadową niedziele taką jak ta, kiedy jedynymi dostępnymi rozrywkami są kościół, muzea i telewizor, wielu z nudów chętnie wydałoby trochę pieniędzy na Gluhwein. I nie mogą;)

Tia, Niemcy...

sobota, 24 listopada 2007

Santa Claus is coming to town

Długa cisza na blogu była efektem wejścia projektu w fazę decydującą, która sprowadziła się do szybkiego kursu zarządzania kryzysem. Ponieważ zaś nastrój 'bez-kija-nie-podchodź' nie sprzyja radosnej twórczości, twórczości nie było;) Ale teraz...


SANTA CLAUS IS COMING TO TOWN! :D


A w Niemczech, jeśli już Mikołaj przyjeżdża do miasta, to z przytupem i z przyklaskiem. Populacja reniferów w Dusseldorfie systematycznie rosła już od połowy października, ale teraz mamy apogeum przygotowań świątecznych - Weihnachtsmarkt.


Weihnachtsmarkt można by zdefiniować tymi słowami: Gluhwein (grzane wino), gebratene Mandeln (prażone migdały - yupi!), pieczone kasztany, karuzele pełne roześmianych dzieciaków i mnóstwo maleńkich budek-sklepiczków, których właściciele próbują sprzedać wszystko, co tylko można sprzedać przy okazji Bożego Narodzenia. Oczywiście, w tle kolędy i piosenki okołoświąteczne. Wsród tego wszystkiego masa ludzi krążących po Shadowstrasse w poszukiwaniu prezentów świątecznych. Bajka;)


Weihnachtsmarkt to świetna droga do zostania grubą alkoholiczką;) Mimo wszystko niech Niemcom będą dzięki za Weihnachtsmarkt, bo nic tak nie poprawia nastroju jak grzaniec po pracy;) Na razie ofiarą mojego świątecznego nastroju został Młody - kupiłam mu dzisiaj piżamkę w bożonarodzeniowych kolorach. Spokojnie, bez wyszywanych reniferów a la Mark Darcy - aż taką niedobrą ciotką nie jestem;)