Neudusseldorferin czyli Niemcy dla początkujących
'Das Leben is fur die, die es geniessen...' 'Życie jest dla tych, którzy potrafią się nim cieszyć..."
czwartek, 13 grudnia 2007
niedziela, 25 listopada 2007
wielkie buuuu...
Wszystkich mieszkańców Dusseldorfu, którzy dziś, wiedzeni myślą o grzanym winie, ruszyli na Altstadt, spotkał srogi zawód. Weihnachtsmarkt zamknięty na cztery spusty. Ani jednego pieczonego kasztana, ani jedenej kolędy rozbrzmiewającej przez głośniki. Szaro,pusto i głucho.
Ot, świetna ilustracja niemieckiego podejścia do biznesu. W listopadową niedziele taką jak ta, kiedy jedynymi dostępnymi rozrywkami są kościół, muzea i telewizor, wielu z nudów chętnie wydałoby trochę pieniędzy na Gluhwein. I nie mogą;)
Tia, Niemcy...
Ot, świetna ilustracja niemieckiego podejścia do biznesu. W listopadową niedziele taką jak ta, kiedy jedynymi dostępnymi rozrywkami są kościół, muzea i telewizor, wielu z nudów chętnie wydałoby trochę pieniędzy na Gluhwein. I nie mogą;)
Tia, Niemcy...
sobota, 24 listopada 2007
Santa Claus is coming to town
Długa cisza na blogu była efektem wejścia projektu w fazę decydującą, która sprowadziła się do szybkiego kursu zarządzania kryzysem. Ponieważ zaś nastrój 'bez-kija-nie-podchodź' nie sprzyja radosnej twórczości, twórczości nie było;) Ale teraz...
SANTA CLAUS IS COMING TO TOWN! :D
A w Niemczech, jeśli już Mikołaj przyjeżdża do miasta, to z przytupem i z przyklaskiem. Populacja reniferów w Dusseldorfie systematycznie rosła już od połowy października, ale teraz mamy apogeum przygotowań świątecznych - Weihnachtsmarkt.

Weihnachtsmarkt można by zdefiniować tymi słowami: Gluhwein (grzane wino), gebratene Mandeln (prażone migdały - yupi!), pieczone kasztany, karuzele pełne roześmianych dzieciaków i mnóstwo maleńkich budek-sklepiczków, których właściciele próbują sprzedać wszystko, co tylko można sprzedać przy okazji Bożego Narodzenia. Oczywiście, w tle kolędy i piosenki okołoświąteczne. Wsród tego wszystkiego masa ludzi krążących po Shadowstrasse w poszukiwaniu prezentów świątecznych. Bajka;)
Weihnachtsmarkt to świetna droga do zostania grubą alkoholiczką;) Mimo wszystko niech Niemcom będą dzięki za Weihnachtsmarkt, bo nic tak nie poprawia nastroju jak grzaniec po pracy;) Na razie ofiarą mojego świątecznego nastroju został Młody - kupiłam mu dzisiaj piżamkę w bożonarodzeniowych kolorach. Spokojnie, bez wyszywanych reniferów a la Mark Darcy - aż taką niedobrą ciotką nie jestem;)
poniedziałek, 22 października 2007
Niech mi ktoś zarzuci, że nie mam poczucia obywatelskiego obowiązku!

Udział w wyborach zajął mi pół dnia.
Jeszcze nigdy nie czułam się obywatelem tak bardzo jak wczoraj.
niedziela, 7 października 2007
Deutschland braucht mehr Babies 2
no nie! jest też wersja męska!;) Żeby nie bylo dyskryminacji, dla żeńskiej części odbiorców podaję także i tego linka:
http://pl.youtube.com/watch?v=uJ2B3nECx3M
http://pl.youtube.com/watch?v=uJ2B3nECx3M
Deutschland braucht mehr Babies
... czyli 'Niemcy potrzebują więcej dzieci' - tak zaczyna się reklama, która dziś mnie po prostu zachwyciła. Zobaczcie sami:
http://pl.youtube.com/watch?v=Hw0QccjOPXY
nawet Niemcy potrafią czasem sprawić radość reklamożercom;)
http://pl.youtube.com/watch?v=Hw0QccjOPXY
nawet Niemcy potrafią czasem sprawić radość reklamożercom;)
środa, 3 października 2007
Prawie jak blondynka
Podobno jedna z firm kosmetycznych produkujących farby do włosów promowała się kiedyś plakatami z seksowną blondynką i hasłem: 'Urodziłam się brunetką. Nawet Pan Bóg popełnia błędy'.
Ze względu na falę protestów, jakich można by się spodziewać w związku z 'naruszeniem uczuć religijnych', kampania nigdy nie została wykorzystana w Polsce. Szkoda. Dochodzę do wniosku, że czasem stanowiłabym świetną ilustrację do tego hasła;)
W ostatni piątek obudził mnie dzwięk, który w pierwszej chwili wzięłam za dzwonek do drzwi. W środku nocy, z duszą na ramieniu, podeszłam do drzwi i spojrzałam przez wizjer. Nic. Ciemno jak... no dobrze, może bez porównań;) Ciemno. Cicho. Słyszę głosy - trudno, ale to jeszcze nie powód, żeby nie spać po nocach...
Następnego dnia głosy wróciły;) Nieregularnie - na tyle, że nie mogłam się przyczaić, by odkryć, skąd dochodzi - powtarzało się głośne i irytujące 'biiiiiiiiiip'. Sprawdziłam pralkę, kuchenkę mikrofalową, czujniki na grzejnikach, o komórkach nie wspominając... Bez skutku.
W niedzielę 'biiiiiip' powtarzało się średnio co 10 minut i doprowadzało mnie do obłędu. Moja determinacja śledcza w końcu przyniosła skutek: okrągły, biały przedmiot wiszący nad drzwiami. 'Biiiiip' Wchodzę na krzesło. Zdejmuję go ze ściany... 'Biiiiiip'. Co to do cholery jest?! Jeden guzik z podpisem 'Nacisnąć i przytrzymać w ramach tygodniowego testu'. ??!! Yyyy... może lepiej nie;) 'Biiiip'. Sprawdzam nazwę firmy w internecie. Producent systemów oświetleniowych i ... alarmowych! No pięknie. Sąsiadki-właścicielki mieszkania nie ma w domu. 'Biip' doprowadza mnie do rozpaczy. Naciskam guzik - co tam, zawsze mogę zwalić na nieznajomość niemieckich realiów;) Slyszę przeciągłe i przenikliwe 'Biiiiiiiiip' i siadam na kanapie w oczekiwaniu na komando zamaskowanych facetów, wpadające przez okna.
Po 10 minutach, kiedy ani jeden zamaskowany osobnik nie pojawił się z wrzaskiem w mieszkaniu, odetchnęłam z ulgą. Zwłaszcza, że przestało bibczeć. Chwilowo:/ Po godzinie ponowne 'Biiip' wywołuje we mnie furie i zapędy destrukcyjne skierowane przeciwko białemu pudełku. Udaje mi sie je rozkręcić. I tu odkrycie: Czujnik przeciwpożarowy! Yyyyy... ? Nie jestem może orłem w kuchni, ale nic nie spaliłam, wiec o ssso chodzi?
Czujnik dymu spędził noc zawinięty w ręcznik w szufladzie komody, od której odgradzały mnie drzwi;) Poł nocy, jeśli chodzi o ścisłość. O 3 nad ranem wstałam z zamiarem wyrzucenia pudełka przez okno;) Całe szczęście udało mi się je jeszcze bardziej odkręcić i odkryłam baterię. Bateria raus:D A ja z powrotem do łożka, spać w błogiej ciszy...
Kolega z technologii, Grek, któremu następnego dnia opowiadałam tę historię juz po pierwszym zdaniu wykrzyknął: 'Your smoke detector!'. Powiedział mi, że czujniki wykrywające dym zawsze piszczą, kiedy bateria jest juz słaba.Tiaaaa... Potem jednak mnie pocieszył: za pierwszym razem, kiedy jemu się przydarzyło 'Biiiip!' chciał ewakuować całą rodzinę z domu...
Urodziłam się brunetką... ;)
Ze względu na falę protestów, jakich można by się spodziewać w związku z 'naruszeniem uczuć religijnych', kampania nigdy nie została wykorzystana w Polsce. Szkoda. Dochodzę do wniosku, że czasem stanowiłabym świetną ilustrację do tego hasła;)
W ostatni piątek obudził mnie dzwięk, który w pierwszej chwili wzięłam za dzwonek do drzwi. W środku nocy, z duszą na ramieniu, podeszłam do drzwi i spojrzałam przez wizjer. Nic. Ciemno jak... no dobrze, może bez porównań;) Ciemno. Cicho. Słyszę głosy - trudno, ale to jeszcze nie powód, żeby nie spać po nocach...
Następnego dnia głosy wróciły;) Nieregularnie - na tyle, że nie mogłam się przyczaić, by odkryć, skąd dochodzi - powtarzało się głośne i irytujące 'biiiiiiiiiip'. Sprawdziłam pralkę, kuchenkę mikrofalową, czujniki na grzejnikach, o komórkach nie wspominając... Bez skutku.
W niedzielę 'biiiiiip' powtarzało się średnio co 10 minut i doprowadzało mnie do obłędu. Moja determinacja śledcza w końcu przyniosła skutek: okrągły, biały przedmiot wiszący nad drzwiami. 'Biiiiip' Wchodzę na krzesło. Zdejmuję go ze ściany... 'Biiiiiip'. Co to do cholery jest?! Jeden guzik z podpisem 'Nacisnąć i przytrzymać w ramach tygodniowego testu'. ??!! Yyyy... może lepiej nie;) 'Biiiip'. Sprawdzam nazwę firmy w internecie. Producent systemów oświetleniowych i ... alarmowych! No pięknie. Sąsiadki-właścicielki mieszkania nie ma w domu. 'Biip' doprowadza mnie do rozpaczy. Naciskam guzik - co tam, zawsze mogę zwalić na nieznajomość niemieckich realiów;) Slyszę przeciągłe i przenikliwe 'Biiiiiiiiip' i siadam na kanapie w oczekiwaniu na komando zamaskowanych facetów, wpadające przez okna.
Po 10 minutach, kiedy ani jeden zamaskowany osobnik nie pojawił się z wrzaskiem w mieszkaniu, odetchnęłam z ulgą. Zwłaszcza, że przestało bibczeć. Chwilowo:/ Po godzinie ponowne 'Biiip' wywołuje we mnie furie i zapędy destrukcyjne skierowane przeciwko białemu pudełku. Udaje mi sie je rozkręcić. I tu odkrycie: Czujnik przeciwpożarowy! Yyyyy... ? Nie jestem może orłem w kuchni, ale nic nie spaliłam, wiec o ssso chodzi?
Czujnik dymu spędził noc zawinięty w ręcznik w szufladzie komody, od której odgradzały mnie drzwi;) Poł nocy, jeśli chodzi o ścisłość. O 3 nad ranem wstałam z zamiarem wyrzucenia pudełka przez okno;) Całe szczęście udało mi się je jeszcze bardziej odkręcić i odkryłam baterię. Bateria raus:D A ja z powrotem do łożka, spać w błogiej ciszy...
Kolega z technologii, Grek, któremu następnego dnia opowiadałam tę historię juz po pierwszym zdaniu wykrzyknął: 'Your smoke detector!'. Powiedział mi, że czujniki wykrywające dym zawsze piszczą, kiedy bateria jest juz słaba.Tiaaaa... Potem jednak mnie pocieszył: za pierwszym razem, kiedy jemu się przydarzyło 'Biiiip!' chciał ewakuować całą rodzinę z domu...
Urodziłam się brunetką... ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)