Długa cisza na blogu była efektem wejścia projektu w fazę decydującą, która sprowadziła się do szybkiego kursu zarządzania kryzysem. Ponieważ zaś nastrój 'bez-kija-nie-podchodź' nie sprzyja radosnej twórczości, twórczości nie było;) Ale teraz...
SANTA CLAUS IS COMING TO TOWN! :D
A w Niemczech, jeśli już Mikołaj przyjeżdża do miasta, to z przytupem i z przyklaskiem. Populacja reniferów w Dusseldorfie systematycznie rosła już od połowy października, ale teraz mamy apogeum przygotowań świątecznych - Weihnachtsmarkt.
Weihnachtsmarkt można by zdefiniować tymi słowami: Gluhwein (grzane wino), gebratene Mandeln (prażone migdały - yupi!), pieczone kasztany, karuzele pełne roześmianych dzieciaków i mnóstwo maleńkich budek-sklepiczków, których właściciele próbują sprzedać wszystko, co tylko można sprzedać przy okazji Bożego Narodzenia. Oczywiście, w tle kolędy i piosenki okołoświąteczne. Wsród tego wszystkiego masa ludzi krążących po Shadowstrasse w poszukiwaniu prezentów świątecznych. Bajka;)
Weihnachtsmarkt to świetna droga do zostania grubą alkoholiczką;) Mimo wszystko niech Niemcom będą dzięki za Weihnachtsmarkt, bo nic tak nie poprawia nastroju jak grzaniec po pracy;) Na razie ofiarą mojego świątecznego nastroju został Młody - kupiłam mu dzisiaj piżamkę w bożonarodzeniowych kolorach. Spokojnie, bez wyszywanych reniferów a la Mark Darcy - aż taką niedobrą ciotką nie jestem;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz